Z życia pewnej kamienicy :)

W tym miejscu możecie prezentować swoją twórczość niekoniecznie związaną z pobytem w sanatorium choć i taka mile widziana.
Regulamin forum
Proszę by każdy nowy wątek rozpoczynał się wierszem. Najlepiej by to był wiersz autora wątku, ewentualnie wiersz na temat sanatorium.
Uwaga! Jeśli wstawiacie czyjąś twórczość, pamiętajcie, że powinniście posiadać zgodę autora lub właściciela praw na publikację. To bardzo ważne.
Proszę też by nie tworzyć tu wątków, które bardziej pasują do działu "Na każdy temat". Niech ten dział będzie wyłącznie związany z twórczością sanatoryjnych poetów :)
Poza tym obowiązują wszystkie zasady z regulaminu ogólnego pisania postów na forum dostępnego tu http://www.forum.nasze-sanatorium.pl/vi ... p?f=2&t=10
Awatar użytkownika
ANDY12345
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 14295
Na forum od: 26 maja 2018 11:42
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 3

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: ANDY12345 »

Czytelnicy myślimy, myślimy żeby Bożence podsunąć powód do ciągu dalszego aby nastąpił. Przypomniał mi się program radiowy "60 minut na godzinę" słuchowiska Marcina Wolskiego gdy w najciekawszym momencie następował nieubłagany koniec odcinka.
Awatar użytkownika
BozenaMat
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 6168
Na forum od: 24 lip 2018 18:32
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 2

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: BozenaMat »

ANDY............. koniec odcinka wiedząc, że będzie dalszy ciąg to jeszcze nic .... ale całkowity koniec, gdy wątki nie zostały zamknięte, to makabra :evil:
Kiedyś zaczęłam oglądać pewien serial (nie pamiętam tytułu)... całkiem dobry, bo mnie wciągnął. Obejrzałam pierwszy sezon i......... przerwali emisję. No tak się nie robi :evil:
Awatar użytkownika
ANDY12345
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 14295
Na forum od: 26 maja 2018 11:42
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 3

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: ANDY12345 »

Toż to jak zabrać dziecku lizaka. Też to przechodzę, ale niektóre stacje powtarzają seriale emitując do końca. Niestety jak jest dłuższy czas od premiery to wiele traci i już nie jest tak atrakcyjny :(
Awatar użytkownika
BozenaMat
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 6168
Na forum od: 24 lip 2018 18:32
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 2

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: BozenaMat »

No to by wiele nie stracić przez długą przerwę.............. dalsze losy Marianka :D


Tajemnica imienia Bigbeni

Tak się ostatnio zastanawiam, czy te wszystkie moje problemy nie wynikają z tego, że zbyt szybo coś robię, nawet nie zastanowię się, dlaczego i po co. No bo tak prawdę powiedziawszy, po co mi to całe karate było? Tylko same problemy wynikły i w dodatku nic mi to nie dało. Marianek przeze mnie się wkurzył i nie chce ze mną rozmawiać (właściwie to coś tam mówi, ale to bełkot … chyba w kimś się biedaczek zakochał), Jureczek jeszcze bardziej spode łba na mnie patrzy (czy można jeszcze bardziej??). Skopałam Bogu ducha winnego aktorzynę, ukrywałam się w pokoju jak najgorszy kryminalista (czy ja aby ostatnio nie oglądałam „Ściganego”?), niedługo bym brodę zapuściła (no tu chyba już przesadziłam) i tak bym łaziła po osiedlu. Zresztą takie przebranie to o cztery literki rozbić. Jak chcesz się przebrać, to właśnie wtedy cię poznają i nawet ślepcy zauważą, że ty to ty. Taka to już głupia ludzka natura, że jak chcesz zabłysnąć, pokazać się, to wszyscy oczęta pozamykają, nic nie wiedzą… zaćma ich ogarnia i ślepota jedna. A jak chcesz być ukryty, chcesz cichcem przebiec, by nikt nie widział twego zapijaczenia (tu mowa nie o mnie, bo z trunków wyskokowych popijam tylko naleweczkę, a i to w celach zdrowotnych, no i grzańca… z powodów wyżej wymienionych), to nagle wszyscy dostali lornetki i widzą to, czego w danej chwili nie powinni widzieć.

A tak prawdę powiedziawszy to z tym widzeniem to jest ciekawa sprawa. Jak któregoś tam czasu…. czy to było rok temu, czy dwa.. cóż to za różnica. Najlepiej używać określeń, które są bezpieczne w użyciu. Na przykład zamiast powiedzieć cztery dni temu, najlepiej powiedzieć w przeszłości. Tyle to może mieć znaczeń. Albo szmat czasu, albo wczoraj. Zależy, kto to mówi. Dla mnie przeszłość to odległe czasy i zawsze jak tak mówię, mam na myśli dinozaury i inne tałatajstwo większe od człowieka. Natomiast moja znajoma, niejaka pani Bigbenia… tak ją pięknie mąż nazywa, bo jak przyjdzie z pogaduszek (oczywiście pani Bigbenia, a nie jej zestresowany mąż), to już od progu bije na alarm. A bicie objawi się tym, ze swym gromkim głosem, jak ten zegar na BigBenie czy patriotycznie mówiąc nasz Dzwon Zygmunta, bije po całym ich maleńkim M2. Bije tak…. Jasieńku… czy pranie rozwieszone?... Czy mieszkanie odkurzone?... Czy obiadek ugotowany?.. I ten nieszczęsny Jasieniek aż drży, jak ta osika podczas huraganu i czeka kiedy ten dzwon przestanie bić. Więc jak jego szanowna żonka idzie na pogaduszki, to z litościwym wyrazem twarzy i obłędem w oczętach biegnie co sił do mnie i prawie na kolanach prosi o pomoc. Ja nie przeczę… z niego chłop jak z koziej d….. trąba, aż mnie coś bierze jak kogoś takiego widzę, ale moje serce tego nie rozumie. Pędzę więc z nieszczęśnikiem i wkładam wszystkie szmaty Bigbeni do pralki, wstawiam lichy ochłap miesiwa do gara i zaganiam Jasieńka do odkurzacza. Po godzinie sytuacja w miarę zbliża się do finału i Jasieńkowi zostaje rozwiesić pranko… co czyni tak nieudolnie, że znów moje serce tego nie może zdzierżyć i wdrapuję się za tego pokrakę na strych i wieszam wszystkie fatałaszki Bigbeni. Na szczęście ta ofiara losu (no ten niby szczęśliwiec Jasieńko) z odkurzaniem jakoś sobie radzi, choć pod dywanem znajdzie się przedwczorajsze pety, no ale Bigbenia tam i tak nie zagląda. Jeszcze ostatnie wskazówki co do obiadu i zmykam. A Jasieńko zostaje sam i pod jego łysą czaszką kłębią się tysiące myśli, które jak robaczki wwiercają się coraz głębiej w mózg. Dobrze, że Bigbenia wraca dość szybko i od progu zaczyna swe bicie w dzwon. Inaczej to mózg Jasieńka przybrałby postać szwajcarskiego sera…. Tak więc dla Bigbeni przeszłość to czas minutkę temu. Jak mówi, że w przeszłości nic nie jadła… no to trzeba rozumieć, że przed chwileczką rzeczywiście nic nie miała w ustach.

Wracając więc do tego widzenia to było tak. Jakiś czas temu (wyjaśniłam wcześniej to pojęcie) starałam się o pracę. Nie powiem gdzie, bo i tak wolnego miejsca nie ma, a poza tym szef był tak niemiłym człekiem, że wolę nie mówić, by mój obecny w ferworze niewyjaśnionej złości nie dołożył tamtemu. Tak wiec idąc na wstępną rozmowę.. a owszem, tak to się teraz piękne nazywa, posłuchałam rad życzliwych mi ludzi.. (oj z tą życzliwością to coś u nas ostatnio nie za bardzo jest) i jak mi radzili przebrałam się. A co? ….jak rada to rada. Przebranie miało służyć temu, by w razie czego przyszły szef nie dojrzał we mnie owej nieszczęśnicy, co to znokautowała pewnego aktorzynę.
Poszłam do fryzjera, makijaż taki sobie zrobiłam, że pani Honoratka… ta z sąsiedniej kamienicy zbladła i pobiegła od razu do kosmetyczki mówiąc, że jak z Viky taki cud piękności, to i ona musi. A niech się upiększa. Co mi tam. Wiem, że jestem taka sobie, to cóż mi to. Ja nawet lubię na ładne twarze popatrzeć i żadna zazdrość mnie nie bierze. Już taki dziwny stwór jestem. Jak patrzysz na piękny obraz to się zadziwiasz, to i na piękną kobietę lubię sobie popatrzeć…. No więc poszłam na tę rozmowę, wchodzę, a tu szefunio za biurkiem sobie siedzi, tłuszcz mu się z fotela wylewa i patrzy na mnie jak na jakąś pokrakę. Siadam sobie, nawet o zgodę nie zapytałam i już coś mi się o tę pracę walczyć nie chce. No bo jakbym musiała codziennie takie monstrum oglądać, to chyba koszmary w nocy bym miała i co to za pożytek z takiej roboty?... Szefunio sobie pooglądał moją buźkę, popatrzył na dokumenta… i coś mu się widocznie nie spodobało, bo od razu powiedział, że oni tu poszukują pracowników, pracowników a nie aktorów. No i zostałam bez pracy…. Przebranie okazało się niewypałem, ale na jednym skorzystałam. Nie mam wrednego szefa i znalazłam sobie inną robotę. A tu mam jak to mówią… jak u Pana Boga za piecem…..
:D

CDN ....................... :)
Awatar użytkownika
BozenaMat
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 6168
Na forum od: 24 lip 2018 18:32
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 2

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: BozenaMat »

ANDY........... zwiewaj z techniki. O Marianku tu jest.......... ale już nie szepczę :D Będzie o Nim głośno za jakiś czas........... oj już mam pomysła :D
Awatar użytkownika
ANDY12345
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 14295
Na forum od: 26 maja 2018 11:42
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 3

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: ANDY12345 »

Dawno mnie tam nie ma bo to temat wyjaśniony zakończony
Awatar użytkownika
BozenaMat
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 6168
Na forum od: 24 lip 2018 18:32
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 2

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: BozenaMat »

Pierwszy lokator opuszcza kamienicę

Po tych wydarzeniach dni w naszej kamienicy z deczka zaczęły się wlec jak ten przysłowiowy żółw, który już lata temu miał przejść na emeryturę. Ale z jakiejś niewyjaśnionej przyczyny pomyliły mu się lata i został, tuptając ociężale i z tą emerycką godnością. O wyczynach naszego kochanego Maranka i jego miłości do Iwonki już dawno wszyscy zapomnieli, jego uganianie się za mą skromną osobą też znalazło się w lamusie i tylko Jureczek ciągle dziwnie na mnie zerkał. Ciekawe, czy bał się mojej siły, com ją w tych ćwiczeniach karate zdobyła, czy też wstydził się tej wazy, co ją pani Kaziulkowej roztrzasnął i zwalił winę na Bogu ducha winnych strażaków. Nieważne. Stagnacja ogarnęła wszystkich, nie wyłączając i mnie. Bo ileż można żyć ciągle ćwicząc karate, albo chodząc do biednego Jasieńka i rozwieszać mu pranko i gotując ochłapy dla jego wiecznie biegającej po kumciach żonki?

Właśnie miałam ochotę na jakieś malutkie szaleństwo… wiosna chyliła się ku końcowi, lato w pełni… kurcze, kto wymyślił te pory roku, co i tak nigdy nie są takie, jakie być powinny. No bo jak to jest. Lato już jutro, a na dworze szaro, pochmurno, nie przymierzając ciemności jak w d… u niejakiego murzyna. I proszę nie posądzać mnie o rasizm czy inną dyskryminację, ale powiedzonka maja to do siebie, że trącają iście durną głupotą. Kto je wymyśla i jak ludziska to szybko łapią, to ja naprawdę nie wiem i chyba nikt na tym padole łez… (znów jakieś powiedzonko) … nie wie.

Tak więc pogoda od paru dni była pod psem, mnie dopadało jakieś przygnębienie, nawet od paru tygodni się pogłębiło. Wszystkiemu winny Marianek, który zaczął ze zdwojoną energią popijać…. (i nie myślę tu o mleczku, czy innych napojach, ale o tych procentowych trunkach)… z żalu za naszym Jureczkiem… a właśnie. Nic nie mówiłam, ale ten nasz przekochany i cichy lokator zmienił miejsce zamieszkania i już nie jest naszym kochanym… No lokatorem, bo kochanym Jureczkiem to zawsze zostanie. Przynajmniej moim, bo przecież w czasie mojego ukrywania się przed rozwścieczonym reżyserem filmowym ratował mnie od śmierci głodowej przynosząc gar gulaszu. I za to mu chwała i dzięki, bo ta strawa wróciła mi siły do walki z niepewnym jutrem. Teraz zaś Jureczek inną kamienicę zamieszkuje, zabrał też tą kochaną Sprężynkę (ukochana kotka Jureczka), co to w niej jakoś się bez pamięci zakochałam. I teraz już nie wiem, czy bardziej mi szkoda, że nasz Jureczek się wyprowadził, czy też tej Sprężynki, co to zawsze siadywała pod moimi drzwiami i czekała na jakiś kąsek z mojej lichej kanapeczki… (bułki, a nie miejsca do leżenia)… i po jej otrzymaniu łasiła się o moje zgrabne.. (a co?.. przecież mam takowe) nogi….. Tak więc nie ma Sprężynki, nie ma Jureczka, Marianek z żalu wypija litry piwa..(skąd on bierze na nie pieniążki, bo o złom teraz u nas ciężko) … więc czas chyba na jakieś szaleństwo.
W mojej główce zalęgła się myśl, ale czy ja ją zrealizuję? Czy starczy mi odwagi i udam się pod nową kamienicę Jureczka i tam choć z daleka popatrzę na moje cudo.. na Sprężynkę?... Echhh.. Lato idzie, może Sprężynka sama do mnie kuknie, a i Jureczek zajrzy na naszą Orzeszkową… (oczywiście dla niewtajemniczonych powiem, że chodzi o ulicę) i powie tym swoim miłym głosikiem…. Kochana Viky… co kryje się w twych pięknych ślepkach… Teraz już bym mu odpowiedziała. Teraz już tak……… :)



No i koniec opowieści o zabawnych mieszkańcach kamienicy. Może kiedyś jeszcze coś powstanie, może nie. Na razie weny brak. Chyba, że ktoś z Was dorzuci jakąś opowiastkę o Marianku czy przekochanym Jureczku :D
Chociaż… :roll: …. Ciiiiiii… coś się kłębi w mojej głowie. Może jednak mam pomysł na nowe przygody Marianka i reszty :D
Awatar użytkownika
ANDY12345
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 14295
Na forum od: 26 maja 2018 11:42
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 3

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: ANDY12345 »

No i sobie troszku poczekamy może nawet do świąt bo na święta Bożenka o nas pamięta :lol:
Awatar użytkownika
BozenaMat
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 6168
Na forum od: 24 lip 2018 18:32
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 2

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: BozenaMat »

ANDY........... miałam dzień leniucha.......... znaczy od wszelkich prac domowych, leczyłam katarek, ale.......... czymś czas trzeba było wypełnić. A że myśli się snuły, to............ :D Chyba jutro coś nowego będzie :D :D
Oj sama się uśmiałam, w co ja ubrałam Marianka :lol:
Awatar użytkownika
ANDY12345
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 14295
Na forum od: 26 maja 2018 11:42
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 3

Re: Z życia pewnej kamienicy :)

Post autor: ANDY12345 »

Słyszę że wielu pochlipuje, katarki, przyziębienia oj będzie dużo miejsc w ośrodkach może coś ze zwrotów?
ODPOWIEDZ