Z życia pewnej kamienicy :)
Proszę by każdy nowy wątek rozpoczynał się wierszem. Najlepiej by to był wiersz autora wątku, ewentualnie wiersz na temat sanatorium.
Uwaga! Jeśli wstawiacie czyjąś twórczość, pamiętajcie, że powinniście posiadać zgodę autora lub właściciela praw na publikację. To bardzo ważne.
Proszę też by nie tworzyć tu wątków, które bardziej pasują do działu "Na każdy temat". Niech ten dział będzie wyłącznie związany z twórczością sanatoryjnych poetów
Poza tym obowiązują wszystkie zasady z regulaminu ogólnego pisania postów na forum dostępnego tu http://www.forum.nasze-sanatorium.pl/vi ... p?f=2&t=10
- BozenaMat
- Super Kuracjusz
- Posty: 6168
- Na forum od: 24 lip 2018 18:32
- Oddział NFZ: Małopolski
- Staż sanatoryjny: 2
Re: Z życia pewnej kamienicy :)
Coś mnie dziś brutalnie obudziło…. pierdykło tak, jakby niewypał z czasów wojny tkwiący gdzieś w piwnicach Bagatelki, dał o sobie znać. Otulona resztkami snu za nic nie chciałam otworzyć ślipiów. Za diabła nie chciałam znaleźć się w brutalnej wirusowej rzeczywistości. Nadal leżałam w swoim łóżku więc nawet gdyby kamienica się zawaliła, to i tak byłam na ten czas bezpieczna. Żyję… to nie ma co robić rabanu i sprawdzać, co tak wstrząsnęło Bagatelką, że aż mnie wyrwało z błogiego snu. A sen miewam mocny… oj mocny. Ponoć można mnie z łóżkiem wynieść do lasu, a ja tylko przewrócę się na drugi bok i smacznie sobie chrapię. Nie sprawdzałam, ale spanie to ja mam dobre….. oj mam.
Tak więc zawieszona między snem a jawą, czułam na policzku ciepłe promienie słonka, pod powiekami malował się obraz jakiejś egzotycznej wyspy gdzieś na Pacyfiku (a może w innym rejonie). Nieważne gdzie, ważne, że zieleń była soczysta, paleta barw kwiecia wręcz powalała, a w powietrzu unosił się słodki zapach hibiskusa, marakuji i kawy. Wędrowałam boso po ciepłym piasku, popijałam tequilę sunrise i głęboko w….. miałam to, co się dzieje wokół i co ten wirus z niektórymi wyprawia. A co mi tam….. Bagatelka przeżyła I Wojnę Światową, kiedy to pradziadek Marianka ganiał po całej kamienicy za najeźdźcą , wymachując szablą ułańską…. przeżyła II Wojnę Światową i częste naloty policajów szukających ukrywanych przez babcię Marianka partyzantów z lasów Trzebieży…. przeżyła naloty milicji, gdy mamusia Marianka w sienniku ukrywała nielegalną prasę i ulotki solidarnościowe…. to mniemam, że przeżyje i dzisiejsze tąpnięcie.
Uspokojona sama przez siebie pośniłam jeszcze o koralowej wyspie, ujrzałam siebie w kusej spódniczce z liści palmowych… no może aż takiej kusej to nie, ale kolanka było widać. A co? Seniorka czy nie…. życie trza sobie ubarwiać… choćby tą kusą spódniczką. No i widok Andego, klęczącego u moich stóp. Wypisz wymaluj scenka z niedawno zrobionego witraża. Matko jedyna… ależ sen. Za nic się nie obudzę….. mowy nie ma.
Czas płynął, wylazłam wreszcie spod ciepłej kołderki, zarzuciłam na piżamkę szlafroczek i gnana ciekawością wyszłam na klatkę schodową. Oczywiście zapomniałam o maseczce i odór jaki mnie uderzył kazał mi się wrócić do mieszkania. Dosłownie powaliło mnie… gdybym jeszcze z raz wdech wzięła, jak nic promile wiadomego trunku skoczyły by do granicy, gdzie w papierach policji widnieje notatka… „upojenie alkoholowe”. Ki czort? Czyżby wreszcie władze miasta stanęły na wysokości zadania i odkaziły każdą kamienice?
Oj naiwności ty moja…… akurat odkażanie. Prędzej pomór nas weźmie nim władze kochane odkażą budynki. Stałam sobie tak w drzwiach, odór napoju procentowego unosił się w powietrzu, już miałam zejść na dół, by się dowiedzieć co i jak… gdy ujrzałam pędzącą Manię. Błysk w jej oku nie wróżył nic dobrego, chciałam czym prędzej czmychnąć do mieszkania, ale Mania złapała mnie za rękę i dalejże nawijać. Z plątaniny słów, przeplatanych co rusz wiązanką rzucaną w stronę ślubnego, wyłoniła się cała historia. A było to tak:
Marianek od paru dni koczował na tej działce, co to w spadku od wuja dostał i razem z Bogusiem produkowali płyn do dezynfekcji. W dobie pandemii, to nawet dzielnicowy przymykał oko na tę pokątną działalność chłopaków. Marianek dusza chłopina, to i na komendę parę butelczyn płynu dostarczał i nie interesowało go czy idzie on, by przecierać nim blaty biurek i klamki u drzwi czy też kumple z komendy dezynfekują swoje wnętrza. Ważne, że wspomagał naszą władzę w tych jakże trudnych czasach. Niby Antonow dostarczył przeróżne środki potrzebne w dobie pandemii, ale wiadomo…. pierwej to wszystko rozeszło się tam u góry. Biedna dzielnica szczecińska to gdzieś na końcu ogona. Trzeba było więc ratować się samemu. Dzielnicowy to prawie że medalu Mariankowi nie dał, że tak wspomaga społeczeństwo w walce z koroną.
Ale ale… wracając do sedna. Otóż rankiem Marianek dzierżąc w łapach dwie przepastne siaty urobku, wspinał się mozolnie po stromych schodach kamienicy. Siaty ogromne, takie bazarowe, kupione od ukraińskich handlarzy więc i sporo butelczyn w nie wlazło. Marianek nie ułomek, ale tak gdzieś w połowie 2 piętra zaczął już porządnie sapać. Ręce zajęte, maseczka podsunęła się na oczy, chłopina już prawie że na ślepo lazł, a tu…. jak coś nie czmychnie mu między nogami. Strachliwy Marianek to nigdy nie był, ale tym razem jakoś tak to go wytrąciło z równowagi, że chłopina zachwiał się i by nie stracić równowagi i nie poturlikać się po schodach, wypuścił jedną siatę z rąk i czym prędzej chwycił się za poręcz. Wiadomo… procenty ważne, ale jestestwo i 4 litery Marianka ważniejsze. Siata poszybowała w górę, ale wypełniona butelczynami prawem grawitacji zaczęła spadać w dół i z wielkim trzaskiem gruchnęła piętro niżej. Szkło nie beton… takiego upadku nie wytrzymało i roztrzaskało się w przysłowiowy drobny mak. Zawartość oczywiście pociekła….. roznosząc zapach po całej Bagatelce.
A wszystkiemu winien Rademenes, który karmiony przez Marianka pogawędkami i nauczaniem profesorskim… zamknięty od miesiąca w mieszkaniu… wyswobodził się z pęt kwarantanny i ile sił w tych wątłych kocich nogach pognał w świat, po drodze plącząc się między nogami Marianka i sprawiając, że masywne ciało chłopiny zachwiało się, a dobytek trzymany w jednej z rąk poszybował i z hukiem spadł piętro niżej. Marianek wprawdzie ostał się tam gdzie stał, kurczowo trzymając się poręczy, ale jego oczy mówiły, że chyba wolałby poszybować zamiast tej siaty. Strata kilkunastu litrów drogocennego płynu łamała chłopinie serce i gdyby Rademenes był w zasięgu rąk, to chyba kłaki by z biednego zwierza poleciały…. Ale kocisko wyposzczone pomknęło w świat, piskiem oznajmiając kocie zaloty, które w tym roku …. z powodu pandemii i kwarantanny z deczka przesunęły się w czasie. Coroczny marcowy jazgot w tym roku umilał nam majowe wieczory….. ale jakoś to przeżyjemy…. nie takie nieszczęścia na nas spadały
Miłego dnia życzę.... bez zawirowań
- ANDY12345
- Super Kuracjusz
- Posty: 14312
- Na forum od: 26 maja 2018 11:42
- Oddział NFZ: Małopolski
- Staż sanatoryjny: 3
Re: Z życia pewnej kamienicy :)
- BozenaMat
- Super Kuracjusz
- Posty: 6168
- Na forum od: 24 lip 2018 18:32
- Oddział NFZ: Małopolski
- Staż sanatoryjny: 2
Re: Z życia pewnej kamienicy :)
Teraz bez niego nijak...... no chyba, że woda i mydło
- ANDY12345
- Super Kuracjusz
- Posty: 14312
- Na forum od: 26 maja 2018 11:42
- Oddział NFZ: Małopolski
- Staż sanatoryjny: 3
Re: Z życia pewnej kamienicy :)
- BozenaMat
- Super Kuracjusz
- Posty: 6168
- Na forum od: 24 lip 2018 18:32
- Oddział NFZ: Małopolski
- Staż sanatoryjny: 2
Re: Z życia pewnej kamienicy :)
Miłego....... pędzę do jakiś zajęć, bo przebimbałam dzień
- ANDY12345
- Super Kuracjusz
- Posty: 14312
- Na forum od: 26 maja 2018 11:42
- Oddział NFZ: Małopolski
- Staż sanatoryjny: 3
Re: Z życia pewnej kamienicy :)
Re: Z życia pewnej kamienicy :)
Ojej....ale fajne najlepsze w tym trudnym dniu.
I wiecie co? Gdzieś mam obostrzenia, nadwagę, szkodliwość - wypijemy razem butelczynę i to całkiem niedługo! Rzekłam.
Ps. Bożenko tak przy okazji ....pęciny masz szczupłe i mega zgrabne jak na moje oko
- ewasz
- Przyjaciel forum
- Posty: 24527
- Na forum od: 10 mar 2014 20:44
- Oddział NFZ: Śląski
- Staż sanatoryjny: 5
Re: Z życia pewnej kamienicy :)
Andy masz rację, gd,ie się nie obrócisz tam leją alkohol
Re: Z życia pewnej kamienicy :)
Musimy ustalić dyżury na mycie witraża.
Miłego piąteczku.
Też mi się coś na pisanie w głowie kroi...ale musi się ułożyć.
- ANDY12345
- Super Kuracjusz
- Posty: 14312
- Na forum od: 26 maja 2018 11:42
- Oddział NFZ: Małopolski
- Staż sanatoryjny: 3