Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Tu można inicjować tematy niemieszczące się w zakresie innych kategorii.
Awatar użytkownika
+alicja+
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 6818
Na forum od: 10 sty 2015 00:03
Oddział NFZ: Dolnośląski
Staż sanatoryjny: 4

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: +alicja+ »

Obrazek
Obrazek
a Kto tak się bawił... :?:


:lol:
forumowicz

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: forumowicz »

na tym był dobry biznes w Czechosłowacji
Obrazek
forumowicz

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: forumowicz »

w to się jeszcze gra?
Obrazek
Awatar użytkownika
+alicja+
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 6818
Na forum od: 10 sty 2015 00:03
Oddział NFZ: Dolnośląski
Staż sanatoryjny: 4

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: +alicja+ »

taką rybkę stłukłam u mojej ciotki... :lol:
kiedyś się grało.... :roll: 8-)
Awatar użytkownika
Felice
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 20149
Na forum od: 09 sty 2011 10:42
Oddział NFZ: Mazowiecki
Staż sanatoryjny: 0

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: Felice »

Określenie krążelnica znalazłam w opisie pewnego skansenu i tam właśnie było jako urządzenie do kapusty. Być może żywane było odniesieniu do różnych siekających urządzeń.
forumowicz

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: forumowicz »

Tak, sieczkarnia ręczna. Powinna stać jeszcze gdzieś u rodziców. Dokładnie taka. Niesamowita konstrukcja.
Oj bolały ręce od kręcenia kołem. :)
Awatar użytkownika
ewasz
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 24601
Na forum od: 10 mar 2014 20:44
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: ewasz »

+alicja+ czy masz na myśli grę w tzw. pikuty 🤔 (nóż lub finkę przykładało się do dłoni i ruchem drugiej ręki wbijało się go w ziemię).
Oj były i w moim wykonaniu różności czynione co oczywiście musiało być skarcone i to nawet dość boleśnie. Byłam tzw.chłopczycą. Gdzie diabeł nie wlazł tam byłam ja 😂
Wspomnienie wywołujące u mnie zawsze salwę śmiechu jest rozsypanie wiśni na trawniku nasączonych spirytusem (pękł gąsior z nalewką).
Rano był wielki raban, że pomóc przyszedł. Sąsiadka wypuściła kury a one dały się do tych wiśni. Uchlały się niesamowicie 😂, zataczały się przewracając oczami padając w bezruchu na ziemię.
Widok niezapomniany 😂😂😂
Lanie od babci też 😂😂😂 ale warto było 😂😂
Awatar użytkownika
Atina
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 11631
Na forum od: 19 sie 2011 09:29
Oddział NFZ: Pomorski

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: Atina »

Dawno dawno temu pojechałam z rodzicami do babci mieszkał tam jeszcze mój wujek wówczas kawaler 8-)
Wujek wrócił z Ameryki i przywiózł różne ciekawe,,rzeczy,,między innymi krem samopalający 8-)
Postanowiłam także tego spróbować...cała rodzina wybra się na wesele i ja także :D zdziwienie było z biegiem godzin coraz większe ja blondynka włosy herubinka i czarna na twarzy jak murzynek bambo :lol: :lol: :lol:
Awatar użytkownika
+alicja+
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 6818
Na forum od: 10 sty 2015 00:03
Oddział NFZ: Dolnośląski
Staż sanatoryjny: 4

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: +alicja+ »

latem obowiązkowo pływanie na dętkach :lol:
niektórzy mieli niezłe wypasy, duże :roll:
ale ile to razy brzuchy były zdrapane do krwi wentylem... :lol:
skakało się ze skarpy na dętki,
kto nie trafił opił się wody :lol:
Zdarku :) ,oj bolały, ale staliśmy w kolejce, żeby pokręcić... :lol:
Feli, :kwiat: u moich dziadków tak nazywano to urządzenie :)
Awatar użytkownika
BozenaMat
Super Kuracjusz
Super Kuracjusz
Posty: 6172
Na forum od: 24 lip 2018 18:32
Oddział NFZ: Małopolski
Staż sanatoryjny: 2

Re: Kiedyś było fajnie? Pamiętam...Wracam...Wspominam...

Post autor: BozenaMat »

Prawie z każdego Waszego postu coś i w moich wspomnieniach jest.
Jeszcze przypomniały mi się pewne wydarzenia. Zima, mróz taki, że bez czapki nie dało się wyjść i droga do szkoły. A miałam 3 km... spory kawałek. Pół drogi w zaspach, kto w większej szedł, tym lepiej. Druga połowa drogi ślizgawką na rzece. Każdy z dzieciaków tak szedł...... gdy tylko mróz ścinał rzekę ślizgaliśmy się aż do samej szkoły. I nawet dorośli nie oponowali i nie zakazywali nam tego. Rzeczka w najgłębszym miejscu była może do kolan..... nigdy nie zdarzyło się nieszczęście, a frajdę mieliśmy niemałą.
I jeszcze coś. Końcem lata, gdy osty miały już swoje rzepy zabawa w rzucanie w siebie tymi rzepami. Kiedyś zrobiliśmy atak na kolegę. Jego bujna czupryna przyjęła sporo tych rzepów........ ile jego mama musiała się namęczyć, by je powyciągać, ile później nadawała na nas. :D Parę kosmyków nawet powycinała razem z rzepami ....... :D :D :D Ale i tak nadal rzucaliśmy tymi rzepami... do dziś mam taki odruch, by zerwać rzep i rzucić w kogoś :D
Fajne czasy...... nie było siedzenia w domach, zawsze wszędzie było nas pełno. Do domu trzeba było nas zaganiać....... czasem pasem :) Teraz wręcz odwrotnie..... pasem się wygania, by małolaty chciały wyjść z czterech ścian :)
ODPOWIEDZ