23 WSzUR Lądek -Zdrój
Re: 23 WSzUR Lądek -Zdrój
jedyna alternatywa to łagodne wejście (nie po schodach- są dwa wejścia)
Poznałam warunki , różnica to czas
dzięki za podzielenie się swoimi wrażeniami
Re: 23 WSzUR Lądek -Zdrój
Re: 23 WSzUR Lądek -Zdrój
Re: 23 WSzUR Lądek -Zdrój
-
- Bardzo Pomocny Kuracjusz
- Posty: 109
- Na forum od: 20 sty 2015 09:26
- Oddział NFZ: Śląski
- Staż sanatoryjny: 5
Re: 23 WSzUR Lądek -Zdrój
- BarbaraB64
- Super Kuracjusz
- Posty: 335
- Na forum od: 01 mar 2019 18:01
- Oddział NFZ: Śląski
Re: 23 WSzUR Lądek -Zdrój
Re: 23 WSzUR Lądek -Zdrój
W biurze obsługi pojawiłem się przed godziną 8 rano. Byłem w szoku bo spodziewałem się mrowia ludzi, a tu 3 osoby na krzyż.
Rejestracja przebiegła sprawnie, Pani pyta czy chcę jedynkę. Mówię że chcę, a Pani na to, że przydzieli mi taką co już jest gotowa i nie będę czekać na klucze. Myślę sobie git, trochę zmęczony jestem po podróży, może coś źle oceniam rzeczywistość. Pięć minut czekania przed kasą obok, bo Pani kasjerka zaczyna o ósmej. Przyszła o ósmej pięć, ale od razu otwiera okienko. Płacę i śmigam do pielęgniarek już w budynku nr 2. Dwie osoby przede mną, dwie w międzyczasie oddają karty zabiegowe, bo im się turnusy pokończyły. I tutaj zonk: pielęgniarki domagają się maseczki. Myślę sobie kurde, ludzie z pociągów czy tam innych autobusów powysiadali, pewnie jechali bez maseczek, ciekawe czy pigułki w lokalnym dino też w maseczkach poginają. No ale kajam się że nie pomyślałem, i że się poprawię. Pigułki informują, że wszystkie zabiegi obligatoryjnie w maseczkach. Zastanawiam jak ja będę pływać jak mi dochtor basen zaleci. No ale dostaję klucz, podjeżdżam furą od tyłu budynku i wypakowuję manele, i zasuwam szukać tych maseczek na mieście. Znalazłem w lokalnym szwarc, mydło i powidło. 85 groszy, myślę sobie kupię pięć, bo nie wyglądają na specjalnie trwałe, pewnie w założeniu jednorazowe. Raz dwa trzy i przyszedł czas na dochtora. Tutaj już nie było tak kolorowo (człek do dobrego się przyzwyczaja), musiałem czekać ze 20 minut. Siedzę z tą maseczką, lekarz prosi. Widzę nie ma maseczki. Pytam czy mogę się pozbyć swojej, a ten na to że jak nie chcę się dusić to jasna sprawa. Cholercia zaskoczył mnie. Dochtor powiedział co myśli o fanaberiach maseczkowych i pyta co dolega, obadał, osłuchał, kazał zrobić skłon i ździwiony że się nie przewróciłem. Pozapisywał mi te zabiegi, mówi że karta pod wieczór do odbioru u maseczkowych. Do obiadu jeszcze trochę, bo pierwszego dnia obiad później. Kurde, chyba się przewrócę, bo nie jadłem jeszcze śniadania, wrzuciłem coś na ząb "na mieście".
Pory posiłków nieco ekscentryczne, ale muszę przyznać że żarcie smaczne i dosyć urozmaicone. Może czasem śniadania czy kolacje w porcjach nieco odchudzonych, bo dwa plasterki wędliny to dwie kromki chleba, jedna ósma pomidora nie zmienia diametralnie obrazu sytuacji, ale o dziwo jakoś nie głoduję. Obiady do tej pory wszystkie spoko. Wczoraj na kolację do tych plasterków wędliny bardzo dobra zapiekanka ziemniaczana, wpitoliłem dwie dokładki bo stała na stole i każdy mógł sobie dobierać to się najadłem fest. Stołówka zdecydowanie za mała na taką ilość stolików i jest po prostu ciasno, trzeba się przeciskać między stolikami co by dotrzeć do własnego.
Zabiegi: spoko, jestem zadowolony. Personel faktycznie życzliwy, nie mam uwag. Nikt nie wspomina o maseczkach, przepłaciłem kupując pięć sztuk.
Wczoraj wracam od tyłu budynku do wejścia i uwaliła mnie w kostkę osa. Zapiekło jak cholera, widzę na fajce dwie babeczki z kuchni się nikotynizują. Myślę sobie poproszę cebulę, natrę ukąszenie, może nie spuchnie. Kobitki się przejęły, jedna przyniosła przekrojoną cebulę, 2 pojemniczki masła, i ze 12 plasterków wędliny. Kurde trzeba kuć żelazo bo widzę że okoliczności sprzyjające, proszę o trochę cukru bo kawa gorzka nie smakuje. Pani się uśmiechnęła i przyniosła, pyta gdzie parkuję bo ten dziki teren co to jest obok to nie jest płatny i te ludzie co tu parkują to nieporejestrowane tutaj auta mają. Co za świetne dziewczyny, a moja fura też się tera tutaj zameldowała i widzę ją z okna.
Jedynki są po stronie od tego dzikiego parkingu i nie mają balkonów. Może to i dobrze, bo pewnie jest ciszej. Tyle że z rana zaopatrzenie przyjeżdża i jest wtedy hałas. Słyszałem jednak tylko pierwszego dnia, może jestem coraz bardziej zmęczony, nie wiem. Widokiem z okna też się raczej nie mogę pochwalić, no ale to pikuś bo za to mam przyzwoity zasięg wifi w pokoju, a to już walor nie do przecenienia.
Drugiego dnia wybrałem się rowerkiem na przełęcz lądecką, głupia mapa google zamiast mnie poprowadzić drogą dla samochodów, to znalazła lepszą, taką pod rowery. Myślę sobie jadę. Jadę i ta droga coraz węższa, a ja coraz bardziej zziajany bo pod górę. W końcu skończył się asfalt, jest droga gruntowa. Ta też się skończyła, jest ścieżka. Cały czas pod górę, rower prowadzę bo jest naprawdę ostro i jestem cały mokry bo słońce daje bez litości. Widzę po prawej wiatę na przełęczy, myślę sobie doprowadzę ten rower, a tu moja ścieżka zaczyna łukiem zakręcać i prowadzi równolegle do asfaltu tyle że w przeciwną stronę. Widzę te wiaty i tracę wiarę, ale ktoś już przecierał przede mną szlak bo w trawie ludzie się przedzierali na przełaj przez łąkę. Trudno myślę, idę tą trawą z rowerem. Nie było łatwo, ale dotarłem.
Kolejny dzień to jaskinia raduchowska, tym razem dojazd rowerem to sama przyjemność, tyle że ostatni odcinek ostro w górę i znowu musiałem rower podprowadzić. Niestety sanatorium jest na takiej górce, że podjechałem pod schody dotąd trzy razy, okupując to myślami, że więcej już rowara nie ruszam. Jest krótko ale stromo pod górę. Potem jeszcze tylko z 70 stopni z tym rowerem i już mogę go przypinać, jak tylko oczy przestanie zalewać pot. Słaby jestem.
Tyle na pierwsze spostrzeżenia.
- Załączniki
-
-
- Super Kuracjusz
- Posty: 4400
- Na forum od: 20 mar 2020 22:12
Re: 23 WSzUR Lądek -Zdrój
- Felice
- Przyjaciel forum
- Posty: 20131
- Na forum od: 09 sty 2011 10:42
- Oddział NFZ: Mazowiecki
- Staż sanatoryjny: 0