Witam. Ja do 12 września byłam w Annie. Na zabiegi trzeba dochodzić do innego sanatorium. co drugi dzień są inhalacje tzw. grzybek i dzieci wychodząc z tego zabiegu mają wilgotne spodenki i skarpetki oraz kapcie, dlatego dobrze jest zaoparrzyć się w większą ilość spodenek i skarpet. Zakłada się tam pelerynki z kapturkiem, ale i tak wilgotne są ubranka. W Annie jest pralka i balkony, a więc można prać ubranka. Także są tam 2 sale zabaw, gdy jest brzydka pogoda mozna tam zabrać dziecko. Można też korzystać z żelazka, ja miałam swoje. Najwięcej jodu jest nad potoczkiem przy źródełku krokusowym.Organizowane są bardzo fajne wyjazdy np. w bieszczady i nad solinę do mini zoo, a także na Węgry, tylko trzeba mieć paszport dla dziecka. Na Węgrzech korzysta się z basenu w jaskini w wodach termanych. Polecam. Przy pijalni jest pan, który robi kubeczki ze zdięciem dziecka za 12 zł. Wyjmuje się kartę pamięci z aparatu i wybiera się zdięcie jakie się chce. na miejscu kadruje owe zdięcie i dodaje napisy jakie się chce, to jest fajna pamiątka. Warunki są bardzo skromne. Jest 1 wejście do 2 pokoi i jedna wspólna łazienka na te 2 pokoje. pokoje oddzielone są pokojowymi drzwiami zamykanymi na klucze. Podczas naszego pobytu dochodzilo do przykrych zdarzeń, gdy 1 matka wcześniej kładła dziecko spać, a drugie w pokoju obok dokazywało, a potem rano było na odwrót. Ja miałam pokój 3 osobowy, ponieważ zabrakło już 2 i sobie chwaliłam, ponieważ ten pokój jest większy i nikt mi się nie wtrącał.pozdrawiam.