Jak naprawdę jest w dukacie w dąbkach
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 5084
- Na forum od: 03 maja 2016 22:43
- Oddział NFZ: Łódzki
- Staż sanatoryjny: 9
Re: Jak naprawdę jest w dukacie w dąbkach
Latem na zewnątrz zabawy, krzyki, wrzask na terenie obiektu, jazda rowerami, a hulajnogami nawet na stołówkę i do kawiarni-masakra.
Przeżyłem takie coś pracując w te wakacje w Mrzeżynie w ośrodku wypoczynkowym dla rodzin z dziećmi i zwierzętami-psy, koty i nawet królik na smyczy
-
- Super Kuracjusz
- Posty: 2564
- Na forum od: 14 sty 2017 16:54
- Oddział NFZ: Wielkopolski
- Staż sanatoryjny: 7
Re: Jak naprawdę jest w dukacie w dąbkach
Nie każdemu przeszkadzają dzieci.
Ja bym nie chciała wychodzić na zewnątrz,wiesz to ,ale ja to nie każdy
To samo mam zdanie o Dozamelu w Kołobrzegu - pięknie ale latem. Atina wybrała i odchorowała.
Każdy musi sam decydować
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 5084
- Na forum od: 03 maja 2016 22:43
- Oddział NFZ: Łódzki
- Staż sanatoryjny: 9
Re: Jak naprawdę jest w dukacie w dąbkach
Ja wyjeżdżam z reguły do sprawdzonych obiektów i wiem, że tam będę miał spokój i nie będę się denerwował, a pracując w służbach mundurowych nabawiłem się nerwicy jako choroby zawodowej potwierdzonej przez komisję lekarską.
Re: Jak naprawdę jest w dukacie w dąbkach
Re: Jak naprawdę jest w dukacie w dąbkach
Już pierwsze wejście na kolację w pierwszym dniu na ogromną stołówkę to przerażający odgłos przynajmniej połowy kaszlących i chorych dzieci. Byłam przerażona tym co zobaczyłam, ale wracać nie można było, bo za każdy dzień skrócenia pobytu NFZ każe płacić karę 180 zł! Córka przyjechała wykurowana, nie chorowała kilka miesięcy i.. wytrzymała tydzień, po czym rozchorowała się tak, że musieliśmy ostatecznie skrócić pobyt o tydzień. Najpierw po tygodniu dostała ogromnej biegunki, i nie była to jelitówka, tylko najprawdopodobniej zatruła się jedzeniem ze stołówki, którego pod koniec już w ogóle nie chciała jeść. Po 3-dniowej izolacji, zaczął się kaszel i wszystko zeszło na płuca. Skończyło się antybiotykiem, który nie pomagał i mieliśmy do wyboru, jechać na SOR do Darłowa lub wracać do domu i tu iść na SOR. Wiadomo, że wybraliśmy powrót do domu. Dodam, że gdy wyjeżdżaliśmy po 2 tygodniach około połowy dzieci było chorych i spora część na antybiotykach, choć przyjechały zdrowe. Wiele mam tak jak ja, było przerażonych i chciało jak najszybciej wracać. Dodam, że jedno pranie w hotelu kosztuje 30 zł! Córka dostała biegunki w sobotę, i gdy już nie nadążałam z praniem jej bielizny, bo miałam całe podrapane ręce, poszłam zamówić pranie w recepcji, które w związku z ogromną kolejką wzięto mi dopiero w środę!
Dlaczego tak się w ogóle dzieje w tym miejscu? 80 dzieci na turnusie… Któryś lekarzy stwierdził, że to takie duże przedszkole. Do tego z wszystkimi zabiegami w hotelu uwijają się codziennie w 3h i to tylko do południa! Wszystkie one, prócz ruchowych odbywają się w kilku salach, przed którymi na dole w małym, ciemnym korytarzu stłoczeni czekają na wejście rodzice, dzieci i starsi pensjonariusze! Nasz pediatra był przerażony, gdy mu to opowiadałam po powrocie.
Gdy córka zaczęła strasznie kaszleć jedna z lekarek miała tekst, ze w ten sposób organizm się oczyszcza… Nie słuchajcie tych bzdur i nie wierzcie im! Gdy wróciliśmy do Bielska, gdzie mieszkamy, lekarz na SOR powiedział, że większej bzdury nie słyszał! Ale co innego mieli wciskać? Gdyby powiedzieli, że to od tego, ze tak duża ilość osób jest stłoczona, to nikt by w tamto miejsce nie chciał przyjechać! Do dzisiaj zachodzę w głowę jak NFZ może pozwalać na takie „leczenie” dzieci i czy w ogóle kontroluje jak to wygląda na miejscu?
Miałyśmy z córką pokój premium, ale premium był tylko z nazwy. Pokój premium to tak naprawdę zwykły, dosyć ciasny pokój hotelowy. Wstyd dla zarządu, że takie pokoje nazywa premium. Byłam w wielu krajach na świecie i wiem jak wygląda standard podstawowy i premium. Mąż wynajął sobie więc osobny pokój, bo inaczej musiałby spać na wysuwanym materacu na podłodze zabierając dodatkowe miejsce. Za noc płacił 380 zl z wyżywieniem!
Gdy postanowiliśmy tydzień wcześniej wrócić z chorą na zapalenie płuc córką, poszłam porozmawiać z panią menager/kierownik. Sama zapłaciłam za swój pobyt prawie 5 tysięcy, mąż też niemałą kwotę. Ostatecznie Pani menager/kierownik oddała tylko mnie za wyżywienie, natomiast za pokój już nie (za cały tydzień)! Mężowi nie oddano pieniędzy wcale, ani za pokój, ani za wyżywienie. Jeśli brak zwrotu za pokój mogę jeszcze jakoś zrozumieć, bo ostatecznie zajęliśmy go i być może potem nikt go już nie wynajął, tak za wyżywienie to już zwykła nieuczciwość, przecież tego jedzenia hotel nawet jeszcze nie kupił! Dla mnie to jawna nieuczciwość. Tak, wiem, że na stronie hotelu jest napisane, że hotel nie zwraca za niewykorzystany pokój, ale istnieje jeszcze coś takiego jak bycie w porządku, empatia i wrażliwość, szczególnie dla chorego, małego dziecka. To inwestycja w przyszłość, w potencjalnych klientów. Widać zarząd myśli chytrością rodem z góralskiego świata. Kończąc rozmowę usłyszałam od pani kierownik/menager, że „Dukat” to nie instytucja charytatywna… Nie miałam już siły na kłótnie, bo chore dziecko było najważniejsze.
Tak na koniec dodam tylko, że powrocie okazało się, że zapomniałam w hotelu bielizny, bo spieszyliśmy, by wrócić z chorą córką. Oczywiście nikt niczego nie wysłał za darmo. Musiałam najpierw opłacić paczkomat i wysłać im naklejkę. Byłam w wielu krajach, pamiętam, że z Japonii, a nawet z Iranu bez mrugnięcia okiem na własny koszt hotele poprzesyłały mi przez pół świata rzeczy, które zapomniałam. To taka forma grzeczności, ja daję im zarobić, to oni powinni zainwestować, abym chciała tam wracać. Dlatego do „Dukatu” nie wrócę nigdy więcej! Skąpstwo i pazerność jakiej nie znałam!
Podziękowania dla pana doktora, gdyby nie on, nie wiem jak by się to dla nas wszystko na miejscu skończyło. Przemiłe były również panie pielęgniarki, zawsze pomocne jak również panie sprzątające, wszystkie, bez wyjątku. Nie było dla nich problemem przebrać pościel, gdy córka zbrudziła. Świetne również panie animatorki oraz obsługa na zabiegach, uśmiechnięte i miłe. Natomiast wielkie panie z recepcji i pani kierownik pozostawię bez komentarza.
Re: Jak naprawdę jest w dukacie w dąbkach
Re: Jak naprawdę jest w dukacie w dąbkach
Re: Jak naprawdę jest w dukacie w dąbkach
A tak o sanatoriach dla dzieci zimą - to
niestety chorowite dzieci chorują zimą w domu, w przedszkolu, w sanatorium - niestety. Ja matka z zupełnie minionej epoki byłam z 6cio letnią córką w Szczawnicy w Góniku. Wiem dziś nie ma tej nazwy jest inne kierownictwo i inne wczasy ale ja byłam pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku! Też połowa dzieci chorowała i moja córa też - był antybiotyk, przerwa w zabiegach, noszenie jedzenia do pokoju - masakra. Sama z małym dzieckiem cały czas w małym pokoju wtedy jeszcze bez telewizora. Nie było łatwo. Ale było minęło. Dlatego rozumię mamę tej chorej dziewczynki i współczuję.