Forum Nasze Sanatorium. Opinie o sanatoriach. Forum o sanatoriach. Forum kuracjuszy.
Forum kuracjuszy, wyraź opinie o sanatoriach, poznaj opinie innych kuracjuszy nawiąż znajomość. Planujesz wyjazd do sanatorium, wysyłasz tam dziecko? Sprawdź informacje na temat swojego uzdrowiska. Porozmawiaj na tematy związane z leczeniem w sanatorium.
Forum Nasze Sanatorium. Opinie o sanatoriach. Forum o sanatoriach. Forum kuracjuszy.
Forum kuracjuszy, wyraź opinie o sanatoriach, poznaj opinie innych kuracjuszy nawiąż znajomość. Planujesz wyjazd do sanatorium, wysyłasz tam dziecko? Sprawdź informacje na temat swojego uzdrowiska. Porozmawiaj na tematy związane z leczeniem w sanatorium.
Forum na którym możemy wyrazić swoją opinię na temat ośrodka, w którym byliśmy. Podziel się z innymi wrażeniami o sanatorium, szpitalu uzdrowiskowym. Zapytaj kuracjuszy jak było podczas ich turnusu. Jakie mieli warunki zakwaterowania i zabiegi rehabilitacyjne.
Jaka szkoda, że dopiero teraz odczytałem .
Tak to jest, jak po trzech tygodniach nieobecności trzeba ogarnąć kilka spraw, a każda uważa się za najważniejszą.
W każdym razie pięknie dziękuję
Bardzo dziękuję za opis Leśnika, czekam na dalszy ciąg !
Zbieram informacje, które być może przydadzą się do zwrotów, choć w śląskim raczej o Sopot trudno
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Pytanie jeszcze z kategorii nietypowe:
mają w tym Leśniku dostępną pralkę, suszarkę, żelazko?
Spotkałem się z takim pokojem w Polańczyku PLON i mi pasowało
Kiedy w krzyżu łupie a w kolanie strzyka,
Pakuj bracie kufry, szoruj do "Leśnika"...
Gdybyż to było takie proste...
Dla jednych będą to przeszkody istotne, dla innych pomijalne, ale miejcie świadomość że jedziecie do Sanatorium starego, wyeksploatowanego. Jeżeli obiekt ma 40 lat i wciąż czeka na generalny remont i modernizację, to wiadomo czego można się spodziewać mimo starań pracowników, żeby to wszystko jakoś wyglądało i funkcjonowało.
Położenie też może mieć znaczenie. Zamieszkacie w samotnym obiekcie oddalonym o 1.5 km od ostatnich budynków sopockiego osiedla „Przylesie”, 3.5 km od plaży. Otoczenie to mocno pagórkowaty teren porośnięty starym mieszanym lasem z przewagą buków i dębów. Przy Sanatorium mają pętlę trzy linie autobusowe, z których dwie kursują bardzo rzadko, a trzecia częściej acz nieregularnie (niestety miałem okazję się przekonać).
Bardzo słaby sygnał telefonii komórkowej.
Za to mamy ciszę i błogi spokój...
Tyle tytułem krótkiego wstępu.
Przyjęcie, czyli ostatni będą pierwszymi...
Wszystko opisałem w prologu, nie ma do czego wracać. Pozostaje jednak wrażenie że mogliśmy dostać lepsze zabiegi w dogodniejszych porach gdyby była zachowana kolejność pojawienia się w Sanatorium.
Zabiegi, czyli hebluj synku...
Jest takie powiedzenie "Hebluj synku hebluj, tatuś potem siekierą wyrówna". Tak się stało z moim najczęstszym zabiegiem czyli borowiną. Miałem przeważnie na karcie wpisane 14.30, czyli ostatnia tura. Potem trzeba pół godzinki poleżeć, czyli robi się 15.30. Kolacja 17.20 - zostaje mało czasu żeby gdzieś w ciekawe miejsce w Trójmieście się udać, można jedynie pospacerować po okolicznych pagórkach.
Miła Pani, która częstowała gorącymi plackami i okrywała kołderką od razu stwierdziła że z tym coś trzeba zrobić. Codziennie znajdowała jakaś lukę w harmonogramie i mnie tam umieszczała. Kochana dziewczyna!
Oprócz borowiny drugim zabiegiem z którego byłem szczególnie zadowolony była gimnastyka przy minitężni. Prowadzące się zmieniały dzięki czemu zestaw ćwiczeń był bardzo różnorodny, intensywność dla każdego do przyjęcia. Szczególnie chętnie chodziłem tam przed śniadaniem. Ciekawostką jest to, że w tej hali był kiedyś basen solankowy ale z jakiejś przyczyny zrezygnowano z niego. Zamiast tego są dwie fontanny z solanką i wokół nich gromadzi się grupa ćwicząca, około 20 osób jednocześnie.
Pozostałe moje zabiegi raczej standard. Prądy, solux, pole magnetyczne... No i grota solna, z której właściwie nie skorzystałem, bo jest w niej dość zimno i wieje, a ja w tym tygodniu kiedy miałem się tam pojawiać byłem akurat przeziębiony. Proponowano mi basen na który dowozi busik ale podziękowałem. Jakoś nie mam zaufania do wspólnej kąpieli w dużej wannie, w której woda jest wymieniana nie wiadomo jak często.
Zresztą to by się wiązało z mniejszą liczbą okładów borowinowych.
Szkoda że nie dostałem masażu na łóżku wodnym, zamiast na przykład groty.
Masaż klasyczny raczej nie dla NFZ.
Cała oferta zabiegów jest dostępna na stronie Sanatorium, można sobie poczytać.
Personel w gabinetach zabiegowych życzliwy, cierpliwy, pomocny, uśmiechnięty.
Tam gdzie korzystamy z leżanek konieczny jak wszędzie podkład (5 PLN w recepcji) lub ręcznik - własny lub sanatoryjny. Na zabiegi prądowe musimy nosić swoje kompresy (podkłady) z gazy.
Baza zabiegowa pracuje na jedną zmianę od 7 do 15.
Pokój, czyli małe deja vu...
Dostaliśmy pokój o identycznym numerze jak ten w którym krótko mieszkaliśmy w trudnym okresie naszego życia, w Hotelu Robotniczym jednej z dużych warszawskich firm (tamtego budynku już nie ma, firmy zresztą też...)
Oczywiście wróciły wspomnienia.
Pokój dwuosobowy na trzecim, ostatnim piętrze, z balkonem (wspólna galeria z pokojami sąsiednimi). Standardowe wyposażenie w mebelki z różnych lat, maleńka łazienka z brodzikiem i typową dla ubiegłego wieku ceratową zasłonką. Ślady po dolnopłuku ale już zamontowany nowoczesny kompakt. Ogólny stan pokoju zgodny z tym co opisywałem wcześniej w pierwszym poście. Na plus trzeba zaliczyć wygodne materace i przyzwoitą jakość bielizny pościelowej. Ręczniki duże i małe, wymiana co tydzień.
W czterdziestoletniej wnękowej szafie kilka drucianych wieszaków - ponoć każdy zakup lepszych prowokuje mieszkańców do mimowolnego ich przywłaszczania przy wyjeździe. Jakoś nietrudno mi w to uwierzyć.
Telewizor 21 cali, kablówka za 100 PLN, przekrojowy zestaw kilkunastu programów tak by każdy znalazł coś dla siebie. Można oczywiście za kartę do dekodera podziękować i stówę zaoszczędzić.
Lodówki brak, także na piętrach jej nie znajdziemy. Talerzyki i kubeczki są ale już sztućce musimy mieć swoje. Wodę na kawę, herbatę czy ziółka gotujemy na korytarzu, są po dwa czajniki na piętro na końcach korytarzy.
Sprząta firma zewnętrzna co dwa dni. Akurat "nasze" panie robiły to dość dokładnie. Cały sprzęt i środki czystości są zresztą dostępne non stop na korytarzu więc w razie jakiejś awaryjnej sytuacji można sobie przypomnieć jak to w domu się jechało na szmacie.
Jeszcze o łazience dwa zdania. Obowiązkowe lustro z półką plus mały regalik, miejsca na kosmetyki wystarcza. Jest też miska w której można przeprać drobne rzeczy a z wysuszeniem na galerii nie ma kłopotu, linki z klamerkami czekają. Jak powiesimy skarpeciochy gdzieś na rurce w łazience - też wyschną. Fajnie działa wentylacja, sprawdzałem przy pomocy kartki - nie spada z kratki. Większego prania nie zrobimy, pralek w Sanatorium brak.
Ponieważ trafiliśmy akurat na gwałtowne pogorszenie pogody w środku turnusu to przez dwa dni było w pokojach zimno. Dopiero po akcji odpowietrzania grzejników sytuacja się unormowała.
Troszkę brakuje światła w pokojach (przynajmniej od strony "parku", tej naszej). Drzewa podrosły tak bardzo że przesłaniają całkowicie widok. Praktycznie najbliższe gałęzie są na wyciągnięcie ręki. Kiedyś z tych balkonów było można obserwować alejki, ławeczki i odpoczywających na nich szczęśliwych kuracjuszy, ognisko... Dziś nie widać nic, ale to może i lepiej. Przechadzając się po dziedzińcu można się załamać. Krzywe, porośnięte mchem płyty chodnikowe, nieskoszona trawa, walające się gałęzie...
Ławeczki przy ognisku też w różnym stanie.
Może tu przy okazji dam małe sprostowanie czy uzupełnienie co do mojego zawiłego wcześniejszego wywodu na temat wind. Otóż do tej starej na tyłach budynku można się dostać normalnie z zewnątrz drzwiami, w dodatku jest tam też podjazd przydatny dla posiadaczy dużych waliz.. Trzeba tylko przejść obok budynku przez takie podwórko gospodarcze. Te drzwi miałem za służbowe jedynie, a okazuje się że są normalnie otwarte, w niedzielę też i ogólnie dostępne. Nie praktykowałem, ale jakby poprosić to można tam podjechać na chwilę samochodem celem za- lub wyładunku.
Pokoje jednoosobowe są, jest ich 12 na 180 osób przebywających na turnusie. Przeznaczone dla osób z bardzo silnie udokumentowanymi wskazaniami medycznymi.
Wyżywienie, czyli skromnie nie znaczy mało...
Wiadomo o co chodzi. Za niewielkie pieniądze trzeba wyczarować trzy posiłki tak by kuracjusz między zabiegami niecierpliwie czekał na otwarcie drzwi jadalni i wstawał od stołu zadowolony. Żeby było smacznie, kalorycznie, ładnie...
Dwie tury posiłków 8, 13, 17.20 i druga przesunięta o godzinę. Stoliki cztero- i sześcioosobowe, dość luźno rozstawione, nie ma poczucia że ktoś nam za chwilę przejdzie po plecach bo już skończył swój obiadek.
Krzesła miękkie, ale stoliki... gołe niestety. Z pewnością łatwiej utrzymać czystość, ale jakoś tak niesympatycznie, jak w barze mlecznym. Chyba pierwszy raz się z taką sytuacją spotkałem.
Śniadanie - zupa mleczna co 2-3 dni, na talerzyku bez szału ale głodni nie wstaniemy. Wędlina, sery, jakieś warzywo, Masmix. Dżem w miseczce. Pieczywo jasne i ciemne w koszyczku, nigdy nie zabrakło. Herbata lub kawa biała w dzbanku, zdarzyło się też kakao.
Na obiad zupa w wazie z uwzględnieniem dolewki, danie główne podaje sympatyczna obsługa. Surówka to oczywiście głównie marchewka, kapusta, buraczki... Wiadomo. Kompot do popicia a na deser często kawałek ciasta, owoc, jogurt, kefir.
Kolacje raczej też na zimno, choć były wyjątki.
Jak zwykle nie oceniam smaku, ale ogólnie na jedzonko nie ma chyba powodu narzekać. A gdyby jeszcze tak jakiś skromny obrusik...
Dodam jeszcze, że przytrafiło się nam spóźnić mocno na kolację (nie przyjechał autobus którym mieliśmy wrócić z miasta). Było niewielkie zamieszanie ale po wydaniu posiłków drugiej turze pani zadzwoniła i zaprosiła mnie po odbiór naszych porcji do pokoju.
Komunikacja, czyli jazda na muchę...
Dlaczego na muchę? Jeżeli nasz PESEL wskazuje iż skończyliśmy 70-kę podróżujemy po Trójmieście jak mucha - za darmo. Troszkę młodsi muszą skasować bilet, jeśli ulgowy to za 2,40. Ale uwaga, Sopot nie ma własnej komunikacji i docierają tu autobusy z Gdyni lub Gdańska. Bilety - choć w tej samej cenie - różnią się. Musimy wiedzieć czyja to akurat linia i skasować odpowiedni bilet, bo jak trafimy na kontrolera służbistę to możemy mieć kłopoty. W pokoju znajdziemy wydrukowany dla naszej wygody rozkład jazdy autobusów odjeżdżających z pętli przed Sanatorium.
Po całym Trójmieście wygodnie się można przemieszczać kolejką SKM, która jeździ średnio co 10 minut. Na dworzec dotrzemy np. autobusem 143. Ale uwaga - to kapryśna linia, przynajmniej tak było podczas naszego pobytu. Potrafi się mocno opóźnić, może też jakiś kurs wypaść z rozkładu. Warto mieć to na uwadze wracając z miasta lub tym bardziej wybierając się gdzieś pociągiem. Pod Sanatorium podjeżdżają autobusy jeszcze dwóch linii 117 i 244, ale już zdecydowanie rzadziej.
Całe centrum Sopotu to strefa płatnego parkowania. Za darmo postawimy pojazd po godzinie 22, a także w soboty, niedziele i święta. Pierwsza godzina za 5.20 czyli można podjechać samochodem żeby odbyć krótki spacer nad zatoką. Z miejscami w dni powszednie teraz po sezonie nie ma problemu, im dalej od molo i BMC tym łatwiej, nawet bardzo blisko plaży.
Wybierając się na dalszą wycieczkę po Trójmieście samochodem trzeba się zorientować jak tam z parkowaniem sprawa ma się. Na przykład przy Katedrze Oliwskiej zaparkujemy bez problemu za darmo. W Gdyni stałem na dużym wygodnym parkingu bardzo blisko Daru Pomorza, wprawdzie już nie bezpłatnie ale mniej więcej za cenę biletu SKM. Gdy ma się mocno ograniczony czas na wycieczkę samochód to jednak lepsze rozwiązanie.
Uwaga kierowcy - ważne!
"Sopot objęty jest strefą ograniczonej prędkości, co oznacza, że na blisko 90% ulic w mieście obowiązuje Tempo-30. Wyjątki stanowią: Aleja Niepodległości, którą maksymalnie można jechać 50 km/h, oraz ulica Malczewskiego - 40 km/h. W oznaczonych miejscach w Sopocie prędkość jest jeszcze mniejsza, bo 20 km/h" (wiadomości ze strony Zarządu Dróg i Zieleni)
Pilnujmy się! Widywałem patrole!
Opieka medyczna, czyli ten pierwszy raz...
Kiedyś wreszcie musiałem trafić na pielęgniarkę niezbyt miłą. Przyjmowała nas bardzo późno, może była już po prostu zmęczona. Nigdy potem już się nie widzieliśmy, temperaturę na moją prośbę mierzyła mi już jej koleżanka. Życzliwa.
Wizyty lekarskie trzy. Ta w środku turnusu stwarza sposobność do ewentualnej korekty zestawu zabiegów, ta ostatni dobrowolna, dla chętnych. Do lekarki która nam akurat przypadła nie mamy zastrzeżeń.
Kontroli pielęgniarskiej w godzinach wieczornych brak.
Rozrywka, czyli pląsy po kolacji...
Na parterze budynku kawiarnia czynna w godzinach 18-22. Wieczorki taneczne od 19. Opinie dotyczące zaopatrzenia, cen, jakości muzyki do tańca – niezbyt entuzjastyczne.
Na początku turnusu wieczorek zapoznawczy i ognisko.
Żeby skorzystać z innych form rozrywek wieczornych trzeba się udać do miasta. Szczegółów nie znam - nie pomogę. No ale to w końcu Sopot, jeden z najsłynniejszych polskich kurortów więc wieczorami z pewnością jest się gdzie zabawić, trzeba tylko zdążyć wrócić przed 22.
Turystyka, czyli z kanapką w dłoni w świat...
Oprócz wyjazdów tu i tam samochodem lub SKM można się wybrać na zbiorową wycieczkę autokarem z firmą Zoppoter - Gdynia, Gdańsk, Szwajcaria Kaszubska, Żuławy Wiślane, Norda... W takim przypadku kuchnia przesuwa delikatnie turystom godziny posiłków oraz przygotowuje dla nich paczuszki z suchym prowiantem. Panie które korzystały z tej formy zwiedzania okolic wracały zadowolone.
Powrót, czyli wszędzie dobrze, ale...
Ostatniego dnia zabiegowego nie wcześniej jak o 18 oddaje się kartę zabiegową na dyżurkę pielęgniarek a w zamian odbiera wypis. Jeżeli ktoś chce wyjechać wcześniej może pozostawić zaadresowaną do siebie kopertę i miłe panie wyślą dokument poleconym. My zostaliśmy do końca...
Uwaga!
Autor powyższej relacji oświadcza, iż zamieszcza ją w dobrej wierze, starając się być obiektywnym. Nie jest moją intencją ani zachęcanie do wyjazdu do „Leśnika”, ani tym bardziej chęć wybicia Wam takiego pomysłu z głowy.
Ludzie tam pracujący postarają się żeby Wam ten pobyt maksymalnie umilić, o resztę musicie zadbać sami.
My powróciliśmy mimo wszystko zadowoleni. I jeśli Opatrzność pozwoli jeszcze kiedyś skorzystać z tej formy rehabilitacji pojedziemy niezależnie od tego z którego bębna maszyny losującej zostaną wyciągnięte nasze skierowania.
Po cichu liczę na zachowanie dotychczasowej zasady - zawsze w nowe miejsce .
Ale co się będę teraz martwił, to dopiero za dwa lata.
Jeśli oczywiście nie wróci temat reformy...
Zapomniałem o jednym przykrym incydencie.
Zaraz na początku turnusu, chyba po wieczorku zapoznawczym dwóch panów zbyt gwałtownie przekonywało się kto ma rację. Szczegółów nie podaję, nie byłem przy tym a plotek nie chcę powtarzać. Zresztą nie to jest ważne. Następnego dnia przy śniadaniu zostaliśmy poinformowani że nastąpiło poważne zakłócenie ciszy nocnej, interweniowała Policja i dwóch panów spędziło noc w innym hotelu o delikatnie niższym standardzie. Po powrocie zostały im wręczone symboliczne bilety powrotne.
To był kosztowny wypad na Wybrzeże .
Wniosek z tego taki, że w Leśniku pewne zakazy i nakazy są traktowane przez kierownictwo poważnie.
Trzeba uważać.