Wiersz dla kuracjusza - Ela Galoch

W tym miejscu możecie prezentować swoją twórczość niekoniecznie związaną z pobytem w sanatorium choć i taka mile widziana.
Regulamin forum
Proszę by każdy nowy wątek rozpoczynał się wierszem. Najlepiej by to był wiersz autora wątku, ewentualnie wiersz na temat sanatorium.
Uwaga! Jeśli wstawiacie czyjąś twórczość, pamiętajcie, że powinniście posiadać zgodę autora lub właściciela praw na publikację. To bardzo ważne.
Proszę też by nie tworzyć tu wątków, które bardziej pasują do działu "Na każdy temat". Niech ten dział będzie wyłącznie związany z twórczością sanatoryjnych poetów :)
Poza tym obowiązują wszystkie zasady z regulaminu ogólnego pisania postów na forum dostępnego tu http://www.forum.nasze-sanatorium.pl/vi ... p?f=2&t=10
sarna34
Pomocny Kuracjusz
Pomocny Kuracjusz
Posty: 89
Na forum od: 27 gru 2011 19:15

Wiersz dla kuracjusza - Ela Galoch

Post autor: sarna34 »

A tutaj wiersz poświęcony komuś, kogo autorka poznała w sanatorium w Szczawnicy. W tomiku jest z dedykacją dla tej osoby, ale tu nie mogę podać imienia. Ale na pewno jest to wiersz dla kuracjusza.


Ela Galoch
(Wiersz pochodzi z tomiku „Po wszystkim”)

* * *


Po przejściach - trzeba jeszcze raz
wejść w swój nieharmonijny scenariusz.
Gdy nie będzie można zobaczyć, trzeba zakląć się w dotyk.
Inna kobieta dzieli się tobą, nie jesteś już potrzebny.
Za dużo słownych gier, a ona tylko chciała się sprzedać,
jakby te, co mają dzieci, przestawały być żonami.
Nakładają maski gejsz i suną zawiłą drogą handlowego centrum.
Musiałbyś przemówić językiem seriali, lecz o jeden wyrok za wiele
i wali się papierowy świat. Boisz się, że jesteś z innej bajki,
wciąż zadajesz pytania. Prysł czar,
przecież wszystko zdarzyło się tak przy okazji.

Ludzie kiedyś mieli więcej czasu,
zbliżali się bez skrótów.
Są chwile, gdy czułość można w sobie jedynie dusić.
Zawodzić tych, którzy mogliby być najbliżsi.
Cierpliwość niesie granice, chociaż nie ma się
dokąd uciec, można tylko od czasu do czasu dostawać grypsy,
jakbyś mężczyzną naprawdę czuł się tylko w górach.
Jedynie przy mnie możesz rozbierać się aż do szkicu.
Chociaż o trzeciej nad ranem
- skóra pachnąca solą - zbyt mocno może uderzyć do głowy.
Ale rano, znów będę cię uczyć podglądać muzykę
nadbrzeżnych kawiarni. Będziemy słuchać otwierającej się dali
w twarzach rzemieślników cerujących fregaty.
W tobie jest jeszcze wiele nieobudzonych miejsc.

Jadowite oczy pustyni naznaczyły cię, lecz los
drzemie na naszych powiekach. Doszliśmy do drzwi,
za którymi zostaje tylko fado. Więc śpiewam dla ciebie
pierwszy raz tak odważnie i bezwstydnie. Przecież jest miłość,
jakkolwiek można ją nazwać - i ile razy się zapierać.

.
ODPOWIEDZ