Jacek, w sumie wszystkie sprawy związane z rozpoczęciem turnusu zostały wstępnie opisane, teraz nastąpił okres takiego codziennego sanatoryjnego kieratu. Zabiegi, śniadanie, zabiegi, obiad, zabiegi, spacery, kolacja, spacery, zachody słońca. Balety, niestety, w moim przypadku definitywnie odpadają z przyczyn ortopedycznych.
Może jeszcze coś o ludziach napiszę pozytywnie. To chyba bardzo spokojny turnus. Ludzie są uprzejmi, na ogół wzajemnie życzliwi. Ponieważ są kłopoty z windami, dużo rozmów toczy się w czasie wspólnych wspinaczek po schodach. Piszę wspinaczek, ale schody w wieżowcu są dość przyjazne nawet dla ludzi z poważniejszymi kłopotami zdrowotnymi jak ja. Sporadycznie się trafia ktoś, kto nie potrafi nigdy nawet dzień dobry powiedzieć, ale może cierpi na szczękościsk, więc nie można potępiać.
Już się zaczęły badania lekarskie w trakcie pobytu, mam jutro.
O, jeszcze o sprzątaniu.
Jestem zadowolona. Jeśli coś potrzebne dodatkowo, panie pomagają w miarę swoich możliwości. Dostałam dodatkową poduchę, bo mimo, że jest jasiek i tak 'cierpiałam za miliony'. Poprosiłam o dywanik pod prysznic, bo jest gumowy i woda się utrzymuje na podłodze niepotrzebnie.
Jeśli nic się nie pogorszy, to jest to całkiem dobre miejsce. Dzień się jednak chwali po zachodzie słońca.