A to chyba najpiękniejszy dla minie fragment z tej książki i jej puenta (przepraszam, że przydługi, ale nie potrafiłam za wiele pominąć
).
„Cóż doprowadza do skutków? Złe czyny i czyny szlachetne.
Cóż doprowadza do czynów? Przekonania.
Przekonania zarówno nagrodą są, jak i polem bitwy – w głębi umysłu, jak i w jego zwierciadle: w świecie. Jeśli wierzym, że ludzkość drabiną jest plemion, areną starć, wyzysku i bestialstwa, to ludzkość taka z całą pewnością jest wtenczas powołana do istnienia, a historia Horroksów, Boerhaave’ów i Goose’ów zwycięży. Wam i mnie, zamożnym, uprzywilejowanym, do których los się uśmiecha, nie będzie działo się tak źle w tym świecie, pod warunkiem że fortuna będzie nam nadal sprzyjać. I cóż z tego, że sumienie gryzie? Po co podważać dominację rasy naszej, okrętów naszych wojennych, naszej schedy i naszego dziedzictwa? Po cóż walczyć z „naturalnym” (och, pokrętne słowo) rzeczy porządkiem?
Po cóż? Z takiego powodu: pewnego pięknego dnia świat z samych drapieżców złożony pożre sam siebie. Tak, diabeł pochwyci, co najbardziej z tyłu, i pociągnie tak, że to co z przodka było samego, będzie tym, co najdalej w tyle. W pojedynczym człowieku samolubność szpeci duszę; dla rodzaju ludzkiego samolubność jest zagładą.
Czy to właśnie ową entropią jest, zapisaną w naszej naturze?
Jeśli wierzym, że ludzkość wznieść się może ponad kieł i pazur, jeśli wierzym, że różnorodne rasy i religie mogą w tym świecie współistnieć tak spokojnie, jak siostry siedzą razem na drzewie kukui, jeśli wierzym, że przywódcy muszą być sprawiedliwi, że na przemoc nałożyć trzeba kaganiec, z władzy się rozliczyć, a bogactwa Ziemi i jej Oceanów sprawiedliwie rozdzielić, taki świat nadejdzie. Nic mię tu nie zwodzi. Najtrudniejszy to ze światów do urzeczywistnienia. Nieprosty postęp, jaki pokolenia wypracowały, zaprzepaścić może jedno pociągnięcie piórem krótkowzrocznego prezydenta czy cios szablą próżnego generała.
(…)
Już słyszę teścia ripostę: „oho, wybornie, sentymenta Wigów, Adamie. Wszelako mnie o sprawiedliwości nie praw! Jedź do Tennessee na ośle i przekonaj wieśniaków, że są ledwie malowanymi na biało Negrami, a ich Murzyni to Biali malowani na czarno! Płyń do Starego Świata, mów im, że prawa niewolników ich Imperium tak niezbywalnymi są, jak prawa belgijskiej królowej! Och, ochrypniesz, zbiedniejesz i posiwiejesz na wiecach! Będą na ciebie pluli, strzelali do ciebie, linczowali, urabiali medalami, wiejskie prostaczki będą tobą gardzić. Ukrzyżują cię! Adamie, marzycielu naiwny. Ten, kto do walki chce stanąć z wielogłowym smokiem ludzkiej natury, okupić musi zmagania okrutnym bólem, a jego rodzina razem z nim płacić jest przymuszoną! I dopiero, gdy wydasz śmiertelne tchnienie, pojmiesz, że żywot twój więcej nie znaczy niźli jedna kropla w nieskończonym oceanie!”
Lecz, czymże jest każdy ocean, jeśli nie morzem kropel?”