Ale się kolega Hipokryt cieszy z waszych pogadanek
nic nie wniosą bo wiem z doświadczenia, że po pierwsze są ludzie, których nie przegadasz (zresztą po co...szkoda weny) po drugie być może przeciwieństwa się przyciągają...na chwilę i pytanie czy warto sobie udowadniać kto ma rację? Też mam swoje zdanie w tej kwestii ale szkoda energii aby się wypowiadać, prawda jest taka, że mamy prawo do własnych uczuć, opinii i sposobu na życie. Skończcie się przepychać bo trafiła kosa na kamień
Szansy na consensus nie widać.
Odnośnie kolegi nadużywającego liczby mnogiej i dyskusji...
Aby była dyskusja trzeba mieć do niej partnera, który chce w takowej uczestniczyć. Nigdy nie zauważyłam takiej chęci u kolegi forumowego. Widzę za to doprowadzoną już do granic obłędu kompulsywną radość z każdego negatywnego feedbacku (trudno o inny ale skoro w efekcie to kogoś podnieca...
). Widzę maniakalne grzebanie w przeszłości, nachalne cytowanie (nieraz po wielokroć), odrealnione w stosunku do akuratnie toczącej się dyskusji. Ale o tym już pisałam...
Kleine jeżeli chcesz uczestniczyć w tej dla mnie chorej zabawie (skazanej z góry na porażkę jeżeli chodzi o ludzi mojego pokroju) proszę bardzo, pozostaje życzyć przyjemnego gadusiania w aurze wzajemnej tolerancji i zrozumienia . Ja nie chcę, nie muszę i zdania w tej konkretnej kwestii nie zmienię, tak jak nie zmienia się w żaden sposób styl bycia kolegi, zaogniający wielokrotnie sytuacje z pozoru błache. Pitolenie z poziomu różowej chmurki na mnie nie działa, to samo czułam w przypadku zaginionych syjamskich bliźniąt...w motylki i pszczółki od dłuższego czasu nie wierzę i tego nauczyli mnie nikt inny jak ludzie. To moje odczucia, ale tak jak mówię od paru latek nie mam podstaw aby tą negatywną opinię zmienić, jeżeli faktycznie jesteś na Forum tak krótko jak twierdzisz możesz zagłębić się w historię (to łatwe bo ciągle widzisz nawiązanie w postaci linku) i albo utwierdzić się w swoim przekonaniu albo je zweryfikować. Nic mi do tego.
Nie lubię tylko nadużywania górnolotnych stwierdzeń bo w realu niestety w większości przypadków jak masz miękkie serce musisz mieć twardą tylną część ciała , ot cała filozofia. A filozofia nawet najmądrzejsza często nie wychodzi poza obszar własnego JA.
To mówi ktoś kto był mega ufny, ekstrawertyczny, lecący z pomocą i nie chcący zbyt wiele dla siebie. Trzeba patrzeć racjonalnie i mieć ograniczone zaufanie, to wiem teraz. Jednocześnie być gotowym na wszystko dla ludzi, co do których masz pewność i zaufanie.
Nie chcę żadnej informacji zwrotnej, wyrażam standardowo opinię. A, że jest negatywna? Ano jest.